sobota, 23 kwietnia 2011

Dzień z życia szafki z kosmetykami (GR)

Drogi czytelniku.

Zwróć proszę uwagę na fakt, że poniższy post został oznaczony symbolem GR- gościnna recenzja. Oznacza to, że autorem zarówno tekstu jak i zdjęć tu prezentowanych nie jestem ja- 82Inez. Autor, za zgodą którego publikuję to na moim blogu podpisał się na końcu notatki i to On bierze odpowiedzialność za poniższy wpis.

Gdybyś jednak drogi czytelniku zauważył tu pewne nieprawidłowości- fakt „zapożyczenia” tekstu czy też zdjęć z sieci bez zgody prawdziwego autora- bądź uprzejmy poinformować mnie o tym w komentarzu do notatki i zamieść proszę link ową nieprawidłowość dokumentującą. Post zostanie wówczas czym prędzej usunięty.

Dziękuję i życzę przyjemnej lektury.

82Inez

Nie mając weny na żadną recenzję, postanowiłam tworzyć poezję,

A wtedy wnet się mi okazało, że zrecenzować mogę niemało :)

Ba! Żeby sama! Lecz nie- niestety, mój facet wnika w umysł kobiety

I koniec końców w finale wiersza, swoją recenzję też Wam obwieszcza...


Na moim biurku - w rzędach równiutkich, stoją gotowe do boju próbki,

Te kolorowe, i pielęgnacja, i demakijaż, i depilacja.

Zacznę więc może od kolorowych, bo ich najwięcej- aż zawrót głowy

pojawia się kiedy potrzeba „na już”, na rano wybrać cienie i róż :)


Jedne z najlepszych cieni na świecie, to M3 INGLOT- dali w prezencie,

I każdy z moich kolorów trzech, już na początku zapierał dech!

I chociaż nie mają pigmentów jak MAC

I chociaż w składzie i mika i talk,

I chociaż wygląd pretensjonalny, to...

Dają efekt jak cień mineralny!


Nie osypują się na policzku, są prasowane a nie w słoiczku,

A głębię mają tak obmyśloną, że fiolet jest wręcz jak...winogrono!

Na bazie trwały jak pamięć plotkary, bez bazy lekki lecz nie nietrwały;

Ani zbyt ciężki, ani zbyt lekki, wprost wymarzony na „tłuste” powieki :)

Ma tylko jedną porządną wadę- jest duży- wolałabym aby był wkładem,

A wtedy w końcu po latach o rety, miałabym już 2/3 palety :)!


A propos bazy- to baza KOBO, szczyci się pierwszą wśród baz nagrodą,

Ale UWAGA! To ta pod pigmenty- PURE PIGMENT LIQUID- w formie pipety.

Robię nią cienie i liner i kreski, czy to beżowy, czy żółty, niebieski...

Wszystko utrwali i trzyma- po prostu, aż wszystko jedno – cień CHANEL czy z kiosku;)!

Nie tłuści powiek, lekko je „moczy”- sprawia, że pigment się trzyma do nocy,

Ale by zbyt idealna nie była- ma jedna wadę: uszczelka mi się skruszyła!


I może teraz coś dla odmiany, tak nietrwałego, że mimo reklamy

Nie kupię więcej- ani nie przyjmę, gdy z podarunku go kiedyś wyjmę ! :P

To „coś” jak farba, jak galaretka, raz jest zbyt twarda, a raz zbyt miękka,

Bo plasteliny ma konsystencję, brudzi mi pokój, buzię i ręce!

Wypróbowałam już setki sposobów, aby oswoić ten zestaw z KOBO,

A mianowicie ich korektory: biały, fiolecik, róż i zielony.

I mimo dużej ich gramatury, mimo że kryje tak z grubej rury,

To przyznam szczerze- choć to niemiłe, że kamuflują tylko „na chwilę”

i przyznam szczerze- choć bez ochoty, że... zmarnowałam 15 złotych :(!


Aby oddalić burżujskie mrzonki, chce też opisać produkt z „Biedronki”,

A mianowicie ich masło SPA, pachnie jak mango i ROZ- ŚWIET- LAAAAAA :)!

Nie ordynarnie i nie brokatem, a delikatnie- otula latem,

Ale najlepszą rzeczą w tym maśle, że konsystencję ma...masła właśnie!

Jeśli Wy jeszcze nie macie ochoty, to Was zachęcę- aż...10 złotych!

Zamieniam na niego THE BODY SHOP, to masło ubóstwia nawet mój chłop!


Na koniec rzecz niekosmetyczna, recenzja pewnie będzie uff liczna,

Lecz zobaczyłam pewien toutorial i zrecenzować chcę ...akcesoria!

Pędzel MAESTRO- jeden pięć pięć (155), lecz nie szukajcie póki co zdjęć,

Bo o ile znacie ich pędzle do twarzy, nie ma go jeszcze w żadnej sprzedaży :)

Zawdzięczam go pewnej świetnej dziewczynie, która jest mistrzem w swojej dziedzinie

I mi wysłała w ramach nagrody, coś prosto z nowych targów urody :)


To pędzel- jajo- do konturowania, sprawia- że rzucam dietę Dukana!

Bo chwilkę wystarczy, że nim pomachamy, a z twarzy znikną 3 kilogramy!:)

Ma skuwkę solidną i trzonek z drewna, włosie mięciutkie jak owcza wełna,

Nie robi „mazów”, nie sypie się wcale; pędzel- ideał- to też go chwalę :)


Recenzję pisałam jako kobieta, czas na recenzję mojego faceta,

Który gdy w końcu zasiadł do dzieła- to...zrecenzował... swój KREM NIVEA!


Hahahahaaa


Oto recenzja mojego krytyka, oszczędna w słowach, wadach, przytykach...:

"kremy Nivea to fajne kremy...nie męcz mnie babo...co dzisiaj jemy?" :D























Autor: Picjafly (i Jej chłop :D)

7 komentarzy:

  1. nie czuję jak rymuje :)
    mi niestety ta baza z kobo nie podpasowała, cienie po 2 godz zbierają sie w załamaniu powieki.. Prawie jak bez bazy.. :/
    a uszczelka też mi się pokruszyła
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne, bardzo mi się podoba. Szczególnie końcówka, jak to faceci:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Takiej recenzji jeszcze nigdy w zyciu nie spotkalam, co za pomyslowosc. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy raz w życiu spotykam recenzję napisaną w taki sposób. Talent!! Masło do ciała mango- muszę je mieć, skoro tak zachwalasz:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam i to bardzo.... Takich recenzji nigdy dość :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę o nie zostawianie komentarzy typu "Zapraszam do mnie", próśb o dodanie do obserwowanych oraz podobnych służących autopromocji blogów czy stron personalnych.
Dziękuję bardzo :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...