środa, 29 lutego 2012

1500 obserwatorów!!!

Kochani moi!!!
Mój blog osiągnął i przekroczył (dziś 1572!!!) jakiś czas temu liczbę 1500 publicznych obserwatorów. Szczerze? Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie Was aż tylu. Cieszę się z każdej nowej osoby, każdego zostawionego komentarza, każdego znaku, że jesteście ze mną. Chciałabym Wam podziękować za wszystko poprzez rozdanie na które dziś serdecznie Was zapraszam!!!

Oto nagroda, którą przygotowałam dla jednej, losowo wybranej osoby. 



W skład nagrody wchodzą (kliknij aby powiększyć zdjęcie):




Sekcja kolorowa:
- zestaw 4 miniaturek kremów BB z firmy Skin79.



- szminka KIKO 92
- konturówka Catherine 5
- paletka Catrice 060 Rumble In The Jungle
- puder rozświetlający Virtual 142 








 - lakier Essence- Vampire's Love- 01 Gold Old Buffy


Sekcja pielęgnacyjna:
- Terra Naturi- nawilżający fluid do cery mieszanej (pomyślałam sobie, że to chyba najczęściej występujący typ cery, zresztą nawilżenie jest zawsze i każdemu potrzebne :D) 
Kosmetyk naturalny, certyfikowany




- Yves Rocher- olejek myjący z serii Tradition de Hammam- pojemność 50 ml
- Expert Repair- balsam naprawczy- pojemność 30 ml
- maseczka  Schaebens czekoladowa (nadaje się do spożycia)
- maseczka  Schaebens nocna- kuracja zastępująca krem na noc
- maseczka  Schaebens algowa- mój osobisty hicior
 - zestaw próbek:
--- Farmona Dermacos anti-acne (x2)
--- Balea Cel energi (x2)
--- Essence My skin matujący
--- Florena matujący 
--- Dr. Pierre Ricaud Hialurides Expert
--- Farmona maslo do ciała
--- Yves Rocher woda toaletowa Naturelle 


Oczywiście wszystkie kosmetyki są nowe i zostały niemalże w całości kupione przeze mnie z myślą o tej zabawie.
Puder rozświetlający z Vipery otrzymałam do testów od firmy, jednak kosmetyk ten nie pasuje do mnie kolorystycznie więc nie było sensu go nawet otwierać, mam nadzieję, że komuś z Was bardziej przypadnie do gustu.
Konturówka Catherine wchodziła w skład jednego z subskrybowanych przeze mnie GlossyBox'ów, podobnie jak wyżej nie mój kolor, oby Wam się spodobała.

Zasady rozdania:
- musisz być publicznym obserwatorem mojego bloga
- w razie niepełnoletniości musisz otrzymać zgodę od rodziców lub prawnych opiekunów na wzięcie udziału w zabawie
- jeżeli macie ochotę skopiować zdjęcie znajdujące się w moim blogrollu i poinformować na swoim blogu o tej zabawie to będzie mi bardzo miło, nie będą z tego tytułu jednak wynikać żadne dodatkowe przywileje

Zadanie:
Jak zapewne już zauważyliście, nie jestem zwolennikiem rozdań pod tytułem "wybierz mnie". Uważam, że wykonanie jakby na to nie patrzeć banalnego zadania jest zawsze o wiele ciekawsze. 
Tym razem chciałabym żeby rozdanie było na wesoło: zgłoszeniem jest więc komentarz pozostawiony pod tym postem, w którego treści napiszecie mi jakiś Waszym zdaniem śmieszny kawał lub anegdotę- coś co Was samych rozbawia :D

Zabawa trwa do 08 marca (Dzień Kobiet!!!) do 23:59. Po tym czasie postaram się jak najszybciej ogłosić wyniki losowania.
UWAGA!!! Po ogłoszeniu wyników czekam 3 dni na kontakt- maila z adresem do wysyłki. Jeżeli w tym czasie zwycięska osoba się ze mną nie skontaktuje założę, że z własnej woli zrezygnowała z nagrody i ponownie losuję zwycięzcę i tak do skutku :)


Powodzenia i dużo uśmiechu Wam życzę
Pozdrawiam :*

niedziela, 26 lutego 2012

Inglot AMC + KIKO


Klasyczna czerwień jest zawsze piękna, zawsze elegancka i zawsze na paznokciach prezentuje się znakomicie.

Dziś chciałabym Wam zaprezentować mój pierwszy czerwony lakier- tak, to pierwszy czerwony lakier który znalazł się w mojej kolekcji. Jest tak stary, że niestety nie mogę Wam powiedzieć jaki ma numer, gdyż ten dawno temu się starł. Mimo czasu kosmetyk nie zgęstniał, nie zrobił się ciągnący, glutowaty- lakiery z Inglota są owszem dość drogie, ale mają niesamowitą jakość.
Na paznokciach mam standardowo 2 warstwy.

Firma: Inglot
Seria: AMC
Pojemność: 11 ml
Pędzelek: klasyczny


Zdobienie wykonałam lakierem w firmy KIKO- 321 sparkle touch.


Jak długo wytrzymują Wasze lakiery?
Pozdrawiam :*

Maziajki 2

Dziś kolejne efekty mojego wolnego czasu a nie mam go za wiele :D.
Oba makijaże są proste i zwykłe, ale mam nadzieję, że się Wam spodobają, może nawet Was zainspirują.
Niestety powstawały w nocy więc światło już nie było idealne do robienia zdjęć, same oczy już są zmęczone co widać po białkach- szczególnie w 2 makijażu- to oko było katowane parokrotnym demakijażem....
Zapraszam :)

Do wykonania makijażu użyłam:
Baza Hean, cienie Hean, liner Zoeva, tusz Catrice


Do wykonania makijażu użyłam:
Baza DAX Cosmetics, cienie z paletki MUA, Duraline + pigment KOBO do kreski, tusz Catrice


No i już, pozdrawiam :* 

sobota, 25 lutego 2012

Maziajki

Ten pomysł a właściwie zarys pomysłu chodził za mną od jakiegoś czasu, dziś wykorzystując wolna chwilę postanowiłam w końcu przenieść go na powiekę. Oczywiście w trakcie malowania do głowy przychodziły mi kolejne "udziwnienia"- część z nich mi się podoba, część trochę mniej, ale co tam.... Tak w każdym razie wygląda efekt końcowy :D

Inspiracja do tego makijażu były kwiaty.


Użyte kosmetyki:
W roli głównej KOBO Cornflower
Dodatkowo cienie Inglot, cień Manhattan, liner Essence, 2 kredki NYX, tusz Catrice 
Przydałyby się jakieś fantazyjne sztuczne rzęsy.... :D


I jak Wam się moja radosna twórczość podoba?
Pozdrawiam :* 

środa, 22 lutego 2012

Virtual Movie Star- recenzja


Wreszcie przyszedł czas w którym chciałabym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat tuszu do rzęs z firmy Virtual. Tusz nazywa się Movie Star i wg opisu producenta jest to kosmetyk który zapewni nam efekt wydłużenia i podkręcenia. Dodatkowo na stronie Virtual dowiedziałam się, że kosmetyk bogaty jest w wosk ryżowy nie obciążający rzęs.


Szczoteczka tuszu została specjalnie tak wyprofilowana żeby umożliwić idealne pokrycie każdej rzęsy kosmetykiem. Ja z taką budową szczoteczki spotkałam się po raz pierwszy i przyznaję, że nie podbiła ona mojego serca. Przede wszystkim za złe mam jej to, że choćbym nie wiem jak się starała przy malowaniu zawsze pobrudziłam sobie powiekę kosmetykiem :/.



Z efektu jaki daje nam ta maskara jestem na swój sposób zadowolona. Ciężko mówić o wielkim podkręceniu rzęs, gdyż moje naturalne są raczej mało podatne na takie zabiegi, niejedna zalotka z nimi już przegrała. Niemniej mam wrażenie, że końcówki są co nieco uniesione a co za tym idzie rzęsy wydają się odrobinę dłuższe. Szkoda tylko, że tusz nie pogrubia- oczywiście nie takie jest jego zadanie i nie mam mu tego za złe, to jest tylko moje pobożne życzenie... Kosmetyk za to ładnie rozczesuje i to jest jego zdecydowany plus.
Dodać należy, że kosmetyk nie sprawia większych trudności podczas demakijażu. Nie jest to produkt wodoodporny. Nie kruszy się w trakcie dnia.


Podsumowując:
Efekt, który zapewnia mi ten produkt nazwałabym dziennym i właśnie na dzień tej maskary używam. Przy mocniejszym makijażu oka- ciemnych cieniach czy grubej kresce linerem rzęsy się zdecydowanie gubią.
W związku z powyższym kosmetyk polecałabym osobom lubiącym delikatne makijaże, posiadającym podatne, łatwo układające się rzęsy i naturalną objętość.
Ja nie mam zamiaru do niego wracać, zdecydowanie wolę tusze pogrubiające.

Oczywiście standardowo zapraszam Was do komentowania- podzielcie się swoimi odczuciami na temat tuszy do rzęs, co polecacie?
Pozdrawiam :*

sobota, 18 lutego 2012

FlosLek Naturalne Piękno- Hydrobalans- recenzja


Obietnice producenta KLIK:
Krem nawilżający Hydrobalans bardzo skutecznie pielęgnuje skórę. Szczególnie polecany dla skóry normalnej oraz reagującej nadmiernym wysuszeniem naskórka na preparaty myjące, kosmetyki upiększające oraz niekorzystne warunki atmosferyczne (wiatr, duże nasłonecznienie, niska wilgotność, klimatyzacja, centralne ogrzewanie). Zawiera Algę zieloną i Polisacharydy o działaniu nawilżającym i wzmacniającym funkcje ochronne skóry oraz masło Shea o działaniu odżywczym i ochronnym.
Regularnie stosowany:
- wzmacnia naturalną barierę ochronną – uodparnia skórę na stres i zmęczenie
- zmniejsza skłonność do wysuszania 
- odżywia i regeneruje naskórek
- napina i ujędrnia skórę
- pozostawia skórę gładką i przyjemną w dotyku o odświeżonym, naturalnym kolorycie
- idealny pod makijaż




Moim zdaniem:
Pomyślałam sobie, że w tej części najlepiej będzie opowiedzieć Wam jak to się wszystko zaczęło.

Pod koniec zeszłego roku rozpoczęłam kurację TriAcnealem- na stan skóry szczególnie nie narzekałam, ale oczywiście nie miałam nic przeciwko temu żeby była ona jeszcze lepsza (tia).... O kuracji opowiadać teraz nie będę bo nie o tym ma być ten post, dążę natomiast do tego, że buzie sobie delikatnie rzecz ujmując zmasakrowałam- poparzenie, ogólne przesuszenie, skórki- no całe dobrodziejstwo inwentarza.

Wtedy właśnie przyszła mi do głowy myśl, że oto właśnie jest najlepszy moment do rozpoczęcia testu powyższego kremu. Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę.

Przede wszystkim kosmetyk szybko doprowadził moją buzię do stanu normalnego. Wszystkie suche, brzydko odstające skórki zniknęły a twarz zaczęła być znowu gładka i wyraźnie nawilżona.
Dla mnie bardzo dużym plusem jest fakt, że produkt stanowi zarówno świetną bazę pod makijaż jak i bazę pod filtr przeciwsłoneczny. Nałożony na twarz szybko się wchłania i nie pozostawia żadnego wyczuwalnego filmu. Do tego ma przyjemny, delikatny zapach.

Kosmetyk można stosować zarówno na dzień jak i na noc, ja jednak używałam go tylko na dzień. Słoiczek ma pojemność 50 ml, a w opakowaniu dodatkowo znajdowała się szpatułka do higienicznego wyciągania kremu.

Podsumowując:
Z tego produktu jestem bardzo zadowolona, szczerze nie znalazłam żadnych jego minusów.
Jakiś czas temu mogliście przeczytać na moim blogu recenzję innego kremu z serii Naturalne Piękno KLIK- również był dobry, ale miał swój duży minus- nie współpracował z filtrem. Ten natomiast spełnia wszystkie moje oczekiwania.

Skład:

Jeżeli mieliście okazję testować ten kosmetyk do dajcie mi znać czy też popadacie w taki zachwyt czy może wręcz przeciwnie? Będę wdzięczna za opinie :D

Pozdrawiam :*

czwartek, 16 lutego 2012

Catrice- Genius In The Bottle


Bardzo ciężko było uchwycić kolor tego lakieru, jego wielowymiarowość, jego niuanse.... W malej buteleczce mieszają się odcienie złota, miedzi, wszystko opalizuje na zielono- geniusz- lub jak to określiła moja koleżanka "benzyna".

Warto zaznaczyć, że nowe lakiery z  Catrice maja zmieniony kształt pędzelka. Stare bardzo lubiłam, nowe są idealnie wykrojone pod kształt paznokcia przez co maluje się nimi jeszcze łatwiej.

Do pełnego krycia i ładnej głębi koloru trzeba nałożyć 2 warstwy lakieru.

Firma: Catrice
Seria: Ultimate Nail Lacquer
Odcień: 840 Genius In The Bottle
Pojemność: 10 ml
Cena: 2,45 euro


EDIT: lakier szybko ściera się z końcówek, nie polecam używać go bez top coata.


Lubicie takie benzynki?
Pozdrawiam :*


Kwiat Świtu


Ming Shu podobał mi się od dawna. Nie żeby to jakiś cud w butelce był, co to to nie, ale jest to moim zdaniem zapach świeży a ja takie najzwyczajniej w świecie lubię, szczególnie na dzień. 


Nuty morsko-kwiatowe, ylang-ylang, lilia wodna - jednym zdaniem wiosenny poranek i to błękitny, chłodny...


I oczywiście zdaję sobie sprawę z tego i lojalnie uprzedzam że wiele osób uważa iż perfumy te są średnie, mało oryginalne nawet banalne, choć ja bym je nazwala po prostu neutralnymi, spokojnymi, minimalistycznymi- kwestia gustu, a jak powszechnie wiadomo o gustach się nie dyskutuje.


Tak czy siak zdecydowałam się na wielkość 30 ml-
zapach mi się z czasem znudzi, a ja bardzo nie lubię zmuszać siebie do zużywania tego na co nie mam ochoty.



Trzydziestka ma jak widać ciekawą formę aplikacji- nie ma żadnego atomizera (jest w 50), zapach przenosimy na skórę albo z palca albo z koreczka.

Cena: 8 euro


Nuty zapachowe:
nuta głowy: nuty morskie, pieprz
nuta serca: niebieski lotos indyjski, ylang-ylang
nuta bazy: drzewo sandalowe, wanilia

Skład:

Jak Wy oceniacie ten zapach? Jeżeli mieliście okazję go powąchać jestem ciekawa jak go odebraliście.
Pozdrawiam :*

środa, 15 lutego 2012

Kindle- moja nowa miłość


Nad kupnem Kindle'a zastanawiałam się od jakiegoś czasu. Mój powód był najprawdopodobniej taki sam jak każdej innej osoby która go sobie zafundowała- uwielbiam czytać książki, ale tak samo bardzo nienawidzę ich ze sobą nosić. Nie posiadam niestety własnego auta, poruszam się środkami komunikacji miejskiej co tak naprawdę daje super okazję do poczytania, niemniej trzeba pamiętać o tym, że wszystko co ze sobą zabierzemy będziemy cały dzień targać na ramieniu...

Po długich przemyśleniach zdecydowałam się na zakup wersji Kindle Keyboard 3G


Jego wymiary to 19 x 12,3 x 0,8 cm
Ekran 6''
Waga 247 g
Pojemność: 4 GB co daje jakieś 3,25 GB wolnej przestrzeni czyli możliwość wgrania około 3 500 książek.
Czas pracy na baterii (z wyłączonym Wi-Fi) do 2 miesięcy.

Wersja 3G daje jeszcze możliwość korzystania z darmowego internetu, niestety w Niemczech ta funkcja jest blokowana.




Mój Kindle to nie tylko czytnik e-booków- ma wbudowane głośniki i gniazdo słuchawkowe co pozwala na odtwarzanie książek w wersji audio lub wgranie ulubionej muzyki przy której dobrze się nam czyta.




Ale przejdźmy do konkretów :).

Najważniejszą rzeczą w Kindle'u jest jego wyświetlacz E Ink czyli tak zwany e-papier- i jak Boga kocham ekran wygląda jak kartka książki

Jego najważniejszą zaletą jest to, że się nie świeci a tym samym nie męczy oczu podczas czytania jak przykładowe ekrany LCD. Tekst jest tak samo dobrze widoczny pod dowolnym kątem, dodatkowo ekran nie odbija światła więc jest czytelny nawet w ostrym słońcu.

Wadą- jeżeli można to tak nazwać- jest fakt, że do czytania potrzebujemy światła czyli wszystko funkcjonuje tak jak w przypadku normalnej książki.
Czytnik jest czarno-biały.


Jeżeli kupujemy ten sprzęt z myślą o zabieraniu go ze sobą w podróż to absolutnym niezbędnikiem jest pokrowiec (natomiast absolutnym zbędnikiem jest folia ochronna na ekran chociażby dlatego, że będzie odbijać światło)
Amazon (twórca Kindle'a) oferuje własne pokrowce, ale ich cena jest- mówiąc delikatnie- zaporowa. Zdecydowałam się więc na kupno czegoś nieoryginalnego.


Wybrałam model wykonany z czerwonej skóry z firmy DuraGadget. Jak widać na powyższym zdjęciu  kundelek idealnie w nim leży.
Mój pokrowiec dodatkowo wyposażony jest w funkcję stojaka.
Cena: 15,99 euro + koszty wysyłki

No cóż, przyznać trzeba, że mamy to za co płacimy- choć najtańszy futerał to tez nie był- etui ma swoje wady, a właściwie jedną wadę- paski skóry łączące okładkę z dołem zaczynają pękać od częstego odginania w te i we wte. Póki co nic wielkiego się nie dzieje, ale już pomału myślę co z tym fantem zrobię w przyszłości (i nawet mam już jeden pomysł).

Oczywiście trzeba liczyć się z tym, że "ubrany" czytnik zyskuje na objętości i wadze i to mniej więcej dwukrotnie.
O tyle co w kwestii wielkości różnicę można zobaczyć gołym okiem to wagę oceniam metodą "na czuja". Mam wprawdzie w domu wagę kuchenną, ale nigdy nie kupiłam jej baterii :D

Teraz przyszła pora na ochy i achy :D. Moje nowe maleństwo testuję od początku miesiąca i jestem nim delikatnie mówiąc zachwycona. Sam sprzęt tani nie jest- 159 euro, ale moim zdaniem to jedne z lepiej zainwestowanych pieniędzy dla takiego "czytacza" jak ja. Tu warto zauważyć, że książki w formacie elektronicznym są tańsze niż te drukowane, choć cena też nie powala (książki w Polsce są ogólnie bardzo drogie i na to się już chyba nie da nic poradzić :/). Wad póki co nie zauważyłam.

I co sądzicie o kundelku? 
Pozdrawiam :*

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...